Arkadiusz Podniesiński podróżnik, nurek techniczny, fotograf i filmowiec. Przez kilkanaście lat odwiedził kilkadziesiąt krajów na wszystkich kontynentach. Od 2008 r. regularnie odwiedza Czarnobylską Strefę Wykluczenia, czego efektem było powstanie dwóch filmów dokumentalnych „Alone in the Zone” (2011 i 2013).
W 2012 r. objechał dookoła Afrykę, realizując projekt fotograficzny „Zagubione Dusze – ukryty świat animizmu”. Powstałe podczas tej wyprawy studyjne portrety fotograficzne afrykańskich plemion można dziś oglądać w muzeach i galeriach na terenie całej Polski. Jest autorem licznych artykułów i zdjęć w prasie drukowanej i internetowej (FOCUS Historia, CKM, Voyage, Dziennik.pl) oraz filmów dokumentalnych i reportaży (TVN24, PLANETE).
Czarnobyl.pl: Skąd u Pana zainteresowanie Strefą Czarnobylską? Czy wydarzenia z kwietnia 1986 roku i psychoza strachu w Polsce przed promieniowaniem, wpłynęły w jakiś sposób na Pana zainteresowanie Strefą? Czy jako ówczesny czternastolatek niezbyt się Pan tym interesował?
Arkadiusz Podniesiński: Pamiętam, gdy chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej, jak nagle przerwano lekcje i wyprowadzono nas wszystkich na korytarz. Tam pani pielęgniarka podała wszystkim małe, brązowe kieliszki z płynem, który musieliśmy wszyscy wypić. Był to płyn Lugola, którego smak pamiętam do dziś. Jednak z racji panującego wtedy systemu, blokady informacyjnej oraz młodego wieku, ponownie zetknąłem się z tematyką Czarnobyla dopiero kilkanaście lat później. Jednak gdy tylko dowiedziałem się, że można pojechać do strefy, już następnego dnia byłem w pociągu jadącym na Ukrainę. I tak zaczęła się moja przygoda z Czarnobylską Strefą Wykluczenia.
Czy podczas swoich pobytów w Strefie był Pan przygotowany na niebezpieczeństwa które mogłyby pana spotkać, szczególnie ze strony dzikich zwierząt?
Nie. Nie boję się dzikich zwierząt będąc w Afryce, tym bardziej nie mam czego się obawiać w Czarnobylu. Ryzyko spotkania niebezpiecznych zwierząt jest tak niewielkie, że można je pominąć, zwłaszcza, że większość zwierząt unika miejsc gdzie przebywa człowiek lub na jego widok ucieka. Wielokrotnie widziałem w strefie dzikie zwierzęta, dziki, wilki, a ostatnio nawet rysia. Wszystkie uciekały na mój widok. Dla zupełnego bezpieczeństwa wystarczy nie chodzić w pojedynkę i ubierać odpowiednie obuwie (szkło, gwoździe, węże).
Czy podczas pobytu w Strefie spotkała Pana jakiekolwiek niebezpieczna sytuacja?
Niebezpieczne momenty to przede wszystkim wspinaczki na różnego rodzaju konstrukcje - dźwigi, chłodnie kominowe, anteny radaru pozahoryzontalnego - jednakże w takich momentach bardzo często staram się o dodatkowe zabezpieczenia np. uprząż asekuracyjna do wspinaczki, która raz miała okazję się sprawdzić gdy wspinałem się na chłodnię kominową. Przebywanie w pomieszczeniach gdzie znajdują się wysoce radioaktywne przedmioty również należy do ryzykownych, jednakże znajomość podstawowych zasad bezpieczeństwa, m.in. maska, strój ochronny oraz dopuszczalnych dawek promieniowania, pozwala ograniczyć to ryzyko do minimum.
Czy podczas pierwszej wyprawy w 2008 roku, trudno było dostać przepustkę? Czy po tylu wizytach jest to tylko dla Pana formalność? Czy jak dotąd kiedykolwiek odmówiono Panu wjazdu na teren Strefy?
Pierwszy kontakt ze strefą miałem jadąc tam na dwudniową wycieczkę z biurem podróży. Ograniczenia jakie wiązały się z turystycznym wyjazdem skłoniły mnie do rozpoczęcia starań o samodzielną wizytę w strefie. Niemożność wejścia do wielu interesujących obiektów, brak pozwoleń na odwiedzenie wielu obiektów wojskowych m.in. Czarnobyla-2, brak swobody, strata czasu oraz ogólny chaos jaki towarzyszy 40 osobowym grupom turystycznym to najważniejsze powody. Początkowo załatwienie przepustek i pozwoleń we własnym zakresie nie było prostym zadaniem. Odmawiano mi wielokrotnie wstępu do wielu miejsc. Jednakże upór i konsekwencja w działaniu oraz zdobywane w miarę kolejnych wizyt zaufanie przewodników, pracowników i władz strefy, z każdym kolejnym razem stopniowo umożliwiły mi zobaczenie nowych, coraz ciekawszych miejsc. Kulminacja nastąpiła oczywiście wraz z otrzymaniem pozwolenia na wejście na teren 4 bloku, o które starałem się półtora roku.
Jakim w przybliżeniu budżetem należy dysponować aby prywatnie, podobnie jak Pan eksplorować Strefę? Czy poleca Pan taką formę wyprawy/zwiedzania czy jednak poleca Pan wycieczkę z biurem podróży? Na co ma się przygotować osoba która zamierza samodzielnie eksplorować strefę?
Występuje tu pewna prawidłowość - w dużej mierze jakość wycieczki zależy od wielkości grupy. Dużo efektywniej zwiedza się będąc w niewielkiej grupie, dużo łatwiej i szybciej przemieszcza się pomiędzy różnymi, często odległymi miejscami. Nie trzeba iść na kompromisy. Grupy turystyczne zwykle nie otrzymują przepustek do wielu ciekawych miejsc, często nawet nie próbują się starać, wiedząc że wiele z tych miejsc jest potencjalnie niebezpiecznych dla dużej grupy ludzi (proszę sobie wyobrazić gdy 40 osób jednocześnie wchodzi na szczyt anteny radaru - nieszczęście murowane).
Wielkość grupy przekłada się jednak na koszty. Czym mniejsza grupa tym koszt na osobę wyższy. Jeśli jednak kogoś stać to oczywiście polecam wyjazd w mniejszej grupie - wydamy co prawda średnio dwa razy tyle niż grupa typowo turystyczna ale będziemy dłużej, zobaczymy 3 razy więcej, w dodatku takie miejsca, które turystyczna grupa nigdy nie będzie mogła zobaczyć. Zwłaszcza gdy jesteśmy fotografami, filmowcami, albo po prostu chcemy w spokoju i ciszy poczuć prawdziwy klimat tego miejsca.
Czy sprzedaż i zainteresowanie filmami przerosło Pana oczekiwania?
Bardzo. Zdecydowana większość która kupiła Alone 1 kupiła również drugą część - z czego się najbardziej cieszę gdyż film musiał się podobać. Również cieszy mnie że po premierze Alone 2 pojawiło się bardzo dużo nowych osób, które zdecydowały się na zakup obu części - w tym bardzo dużo spoza Polski, i co ciekawe ale trudno się temu dziwić - z Japonii.
Od 2008 roku regularnie odwiedza pan Strefę, czy jak dotąd są miejsca które chciałby Pan odwiedzić a z jakiś przyczyn nie może?
Chyba tylko takie o których istnieniu jeszcze nie wiem. Pozostałe zobaczyłem praktycznie wszystkie, nawet te do których początkowo odmawiano mi wstępu. To tylko kwestia chęci, czasu i uporu. Ale strefa jest bardzo duża. Jest wiele miejsc, których jeszcze nie odwiedziłem, w tym wiele opuszczonych wsi. Nawet w Prypeci zdarza mi się zobaczyć coś nowego. Jedynie blok 4, który odwiedziłem tylko raz, wciąż jest mało przeze mnie poznany. Ale mam nadzieję wkrótce do niego wrócić. Na przeszkodzie stoi tylko obecna sytuacja na Ukrainie, która spowodowała podwyższenie reżimów bezpieczeństwa w elektrowni.
Jest jakieś miejsce/obiekt w Strefie które wywarło na Panu największe wrażenie?
Nie licząc z wiadomych względów samej elektrowni, największe wrażenie wciąż wywołuje kompleks militarny Czarnobyl-2, zwłaszcza same anteny radaru pozahoryzontalnego. Ich niezwykle złożona konstrukcja, wielkość oraz cel jakiemu służył cały kompleks, działa na moją wyobraźnię za każdym razem jak go odwiedzam. Jednak największe wrażenie wywołują nie obiekty martwe, a żywi ludzie, mieszkańcy i pracownicy strefy oraz opowiadane przez nich historie. Prawdziwa kopalnia informacji o strefie oraz najważniejsze źródło informacji, które pozwala mi wciąż odnajdywać ciekawe miejsca w strefie.
Czy natknął się Pan na do tej pory na nietknięte od czasów awarii miejsce w Strefie?
Chyba każdy odwiedzający czarnobylską strefę marzył kiedyś o odnalezieniu nietkniętego domu lub mieszkania. Takiego, które jakimś cudem umknęło uwadze złodziei lub ciekawskich turystów. Zamkniętego przez opuszczających go mieszkańców. Pełnego porozrzucanych przedmiotów z ubiegłej epoki. To również było moje marzenie, które wreszcie udało mi się spełnić.
Za każdym razem odwiedzając strefę staram się poświęcić 1-2 dni na odwiedzanie zupełnie nowych miejsc. Często zapuszczam się kilkadziesiąt kilometrów w głąb strefy. Najczęściej bez większego powodzenia, większość domów jest zawalonych, zniszczonych albo pustych. Czasem znajdę kilka zdjęć, jakiś mebel albo gazetę lub kalendarz, które zdradzają kiedy dom został opuszczony. Dlatego staram się szukać obiektów użyteczności publicznej. Szkół, przedszkoli, klubów, gdyż tam znacznie częściej można jeszcze znaleźć interesujące przedmioty. Książki, zeszyty, albumy, kartki pocztowe, zdjęcia, instrumenty muzyczne – przedmioty, które ocalały do dziś ponieważ dla złodziei nie stanowiły żadnej wartości. Podczas poprzedniej wizyty dopisało mi szczęście gdyż odnalazłem dwie dobrze zachowane szkoły. Zwykle w ich odnalezieniu pomagają mi informacje na temat każdej wsi, które można znaleźć w internecie. Czasem po samej wielkości wsi, ilości byłych mieszkańców lub jej odległości od innych można z dużym prawdopodobieństwem określić czy może znajdować się tam szkoła albo inny interesujący budynek. Czasem w precyzyjnej lokalizacji pomagają byli mieszkańcy tychże miejscowości. Bardzo przydatne są również satelitarne mapy strefy. Czytaj więcej...
Z uwagi na częste wizyty w Strefie był Pan narażony na przebywanie na terenach o podwyższonym promieniowaniu, czy nie obawia się Pan konsekwencji zdrowotnych w dalekiej przyszłości?
Jeśli w przyszłości zdiagnozują u mnie jakikolwiek nowotwór to pewnie wszyscy zaraz powiedzą, że wreszcie się doigrałem. Ale prawda jest taka, że stosunkowo rzadko i krótko przebywam w szczególnie radioaktywnych miejscach. Używam wtedy wszelkich niezbędnych urządzeń, takich jak dozymetr, maska i kombinezon, które pozwalają mi ograniczyć do minimum ryzyko związane z ekspozycją na promieniowanie. Robotnicy pracujący przy budowie arki otrzymują rocznie większe dawki niż ja podczas swoich wizyt w strefie.
Co sądzi o budowie elektrowni atomowej w Polsce?
Odpowiedź na to pytanie zajęłaby cały wywiad więc postaram się jak najkrócej. Uważam siebie za umiarkowanego przeciwnika budowy elektrowni atomowej, tzn. jeśli ktokolwiek przedstawi mi rzeczowe argumenty poparte stosownymi wyliczeniami to gotów jestem zmienić zdanie. Do tej pory jednak nikomu się to nie udało. Dlatego wciąż uważam, że powinniśmy całą naszą energię oraz wydatki skierować na alternatywne źródła pozyskiwania energii. Wszystko w światowej skali, sama Polska niewiele może osiągnąć. Skierować więcej pieniędzy na rozwój i badania. Obniżyć koszty produkcji, poprawić wydajność alternatywnych źródeł. Nie iść na łatwiznę twierdząc na przykład, że efektywność ogniw fotogalwanicznych jest mała. Może i jest, ale dzisiaj. Przy odpowiedniej alokacji zasobów na badania i rozwój, większym popycie, wyższym wolumenie produkcji, koszty spadną, a efektywność tych źródeł wzrośnie. Trzeba tylko uwolnić się z powszechnie panującego przeświadczenia, że energia atomowa jest jedynym słusznym rozwiązaniem, bo innych nie ma, bądź są mniej wydajne lub niewystarczające. Nie należy ślepo wierzyć w zapewnienia rządów lub różnego rodzaju instytucji lobbingujących za budową elektrowni atomowych - najczęściej osobiście zainteresowanych bądź powiązanych z energetyką jądrową - że to jedyne możliwe rozwiązanie. Że jest bezpieczne, ekologiczne i tanie. Te argumenty są prawdziwe tylko jeśli wykluczymy ryzyko poważnej awarii lub katastrofy, jakie mogą w przyszłości wystąpić i jakie miały już miejsce na Ukrainie lub Japonii. W zasadzie to nie jest pytanie czy się ona się znowu wydarzy, tylko kiedy, gdzie i w jakiej skali. Ja nie chciałbym wtedy żyć w pobliżu takiej elektrowni, tak jak chyba większość z nas. I jestem gotów płacić za to bezpieczeństwo więcej, kupując na przykład droższą (początkowo) energię pozyskiwaną z innych źródeł. Problem w tym, że większość bagatelizuje ryzyko awarii, uważając je za niezwykle mało prawdopodobne. Wydaje się im, że problem ich nie dotyczy, bo żyją daleko od elektrowni. O ile udało nam się w miarę dobrze okiełznać energię atomu w reaktorach, to nie jesteśmy nad nią w stanie zapanować w przypadku awarii, gdy promieniotwórcze radioizotopy wydostaną się na zewnątrz. Skoro Japończycy nie potrafią sobie z nią poradzić, poradzimy sobie my?
Warto podkreślić że Pańskie wyprawy nie ograniczają się tylko do Czarnobylskiej Strefy. Przez kilkanaście lat odwiedził Pan kilkadziesiąt krajów na wszystkich kontynentach A w 2012 roku objechał Pan dookoła Afrykę, realizując projekt fotograficzny „Zagubione Dusze – ukryty świat animizmu”. Czy mógłby Pan przybliżyć jak wygląda kwestia organizacji takich wypraw? Czy organizuje Pan wszystko na własną rękę, czy ktoś jednak w tym Panu pomaga? Czy (o ile w ogóle) pozyskuje Pan sponsorów do tego typu wypraw jeśli nie to czy każda z Pańskich wypraw jest w całości finansowana z Pańskich środków?
Same przygotowania, szczególnie do afrykańskich wypraw, trwają dłużej niż sama wyprawa. Zawsze przed każdą z nich przeprowadzam dokładny research w poszukiwaniu miejsc wartych zobaczenia. A przede wszystkim wartych opowiedzenia o nich. Nigdy nie jadę na ślepo, wierząc że przypadkowo natrafię na coś ciekawego. Przypadku i spontaniczności i tak będę miał aż nadto przy tego typu wyprawach. Podróżuję w naprawdę odległe rejony świata, jednym samochodem, najczęściej z jedną lub dwiema osobami więc kluczowym elementem jest również przygotowanie samochodu. Od niego w dużej mierze zależy powodzenie naszej wyprawy, a czasem nawet życie. W przypadku awarii nikt inny nam nie pomoże, ze wszystkim musimy sobie poradzić sami. Dlatego wożę ze sobą mnóstwo różnych rzeczy, części zamienne, urządzenia ułatwiające pokonanie trudnych terenów, dodatkowe zbiorniki na paliwo i wodę oraz apteczkę jakiej nie powstydziłby się żaden lekarz. Na szczęście w samej Afryce wydatki nie są już takie wysokie, w zasadzie nie różnią się wiele o tych, które ponosiłbym przebywając w Polsce. Mam to szczęście, że wszystkie moje wyprawy finansują się ze sprzedaży zdjęć i filmów, które robię podczas nich. Dużą pomocą są również współuczestnicy wypraw, którzy współfinansując je pomagają znacząco obniżyć koszty. Dotyczy to również wypraw do Czarnobyla.
Kolejny film z cyklu Alone in the Zone będzie dotyczył sytuacji po awarii w elektrowni Fukushima. Czy może pan zdradzić na jakim etapie produkcji jest obecnie film i kiedy możemy się go spodziewać?
Do tej pory nie udało mi się odwiedzić Japonii. Główny powód to brak czasu. W grudniu wróciłem z ponad dwumiesięcznego pobytu w Afryce. Chwila przerwy w Polsce, święta, zaraz potem Czarnobyl zimą, a za 3 tygodnie znowu wracam do Afryki. Potem w maju dwa tygodnie w Czarnobylu. A potem znowu Afryka. Cały czas próbuję znaleźć 2 tygodnie na wizytę w Japonii. Jestem przygotowany, jak tylko znajdę czas od razu wsiadam w samolot i lecę.
Od awarii w elektrowni w Fukushimie niedługo miną cztery lata, więc ząb czasu nie odcisnął się tam tak wyraźnie jak w Strefie. Czy nie obawia się Pan że entuzjaści serii Alone in the Zone będą zawiedzeni bądź rozczarowani gdyż seria kojarzy im się bardziej z Czarnobylem i klimatami postsowieckimi?
Nie mam się z czym spieszyć. Fukushima jest inna. Zupełnie inni są Japończycy. Dlatego film też będzie inny. Nie chcę odwiedzać miejscowości, które w chwili obecnej poddawane są dekontaminacji i wkrótce zostaną otwarte (bądź już zostały). Chcę odwiedzić te miejsca, które są i długo jeszcze będą zamknięte. One nie uciekną.
W myśl tego że jest Pan stałym bywalcem Strefy (od 2008 roku) pewnie pamięta Pan Strefę przed "modą" na ekstremalne wycieczki do Czarnobyla. Czy zaobserwował Pan stopniową "degradację" Zony? Mam na myśli sytuacje w której Strefa przez jest rozdeptywana przez wszędobylskich turystów i poprzez to traci swój urok i klimat.
Są 3 powody degradacji strefy. Turyści, natura i złomiarze. Turyści zabierają przedmioty pozostawione przez byłych mieszkańców strefy. Nikt inny, żadne muzeum, instytucja państwowa czy prywatna nie są zainteresowane ich ocaleniem. Jeśli to jedyna szansa na ich ocalenie to wcale turystów za to nie ganię. Jeśli wystawione na niszczące działanie wody i wilgoci przedmioty pozostaną tam dłużej to wkrótce nie zobaczymy ich w ogóle. Chociaż kiedyś sam byłem zupełnie innego zdania, to widząc zniszczenia dokonywane przez czynniki atmosferyczne, uważam, że zabranie stamtąd pamiątek minionego systemu to jedyna szansa na ich ocalenie. Nawet za cenę, że część z nich może nigdy nie wrócić do publicznego obiegu i ekspozycji. Sam mam kilka cennych pamiątek, które czekają na przekazanie jakiejkolwiek zainteresowanej instytucji. Woda i wilgoć niszczy również konstrukcje budynków, a pomagają im złomiarze, którzy rozbierają i sprzedają na złom wszelkie możliwe metalowe konstrukcje. Obecnie trwa demontaż bloku 5, wykopywane są nawet metalowe rury spod ziemi. Strefa już nigdy nie będzie taka jak kilka lat temu. Ale może to i dobrze. Po co ma to wszystko zostać? Nikt nie jest zainteresowany zachowaniem tego miejsca dla przyszłych pokoleń, jako swoistego muzeum czy przestrogi do czego może prowadzić nieostrożne obchodzenie się z energią atomową. Już jest za późno.
Jak Pan sądzi czy w miarę upływu lat Strefę wokół elektrowni w Fukushimie czeka taki sam los jak Czarnobylską Zonę? Tzn. czy stanie się ona obiektem wycieczek jak dziś Strefa? Czy jednak Strefie zamkniętej wokół Fukushimy do takiego stanu potrzeba lat i katalizatora w postaci jakiejś gry czy serii książek jak miało to miejsce w przypadku Czarnobyla?
Myślę, że nie, a już na pewno nie tak duży obszar. Japonia i Japończycy to zupełnie co innego niż Ukraina i jej mieszkańcy. Inna mentalność, inny system. Wiara, chęci i oczywiście pieniądze. Japończycy natychmiast po katastrofie przystąpili do oczyszczania miast, a teraz systematycznie do nich wracają. Otwierane są kolejne miejscowości. Zamknięta strefa staje się coraz mniejsza. Na dłużej zamknięty zostanie stosunkowo niewielki, najbardziej skażony obszar. Pierwsze wycieczki w tamte miejsca są już organizowane. Często przez organizacje zrzeszające mieszkańców tamtych terenów, którzy chcą podzielić się swoimi przeżyciami, swoimi osobistymi tragediami przestrzec innych. W Czarnobylu mamy tak zwany dark tourism, a tam bardziej przypomina to learning tourism.
Czy wyprawy do Czarnobyla traktuje Pan na takim samym poziomie emocjonalnym co inne swoje wyprawy np. do Afryki? Czy jednak Strefa i klimat jaki tam panuje sprawia ze ciągle Pan tam wraca?
To co powoduje, że wciąż wracam do strefy to mieszkający i pracujący tam ludzie, historia tego miejsca oraz sama tragedia, którą w pewien sposób jestem częścią. Lubię tam wracać, poznawać nowych ludzi, rozmawiać z nimi, poznawać ich historie. Oglądać jak zmienia się to miejsce. Wewnętrznie czuję że muszę tam wrócić. Z Afryką mam mniej wspólnego, to więcej przygoda i realizacja projektu fotograficznego Zagubione Dusze, polegającego na dotarciu i wykonaniu profesjonalnych sesji fotograficznych dziko żyjącym plemionom.
Reportaż TVN z udziałem Arkadiusza Podniesińskiego na temat rocznicy zamknięcia elektrowni jądrowej w Czarnobylu.